Szukaj
Close this search box.

Transkrypcja podcastu

Wstęp do każdego z odcinków

Marianna Orańska, bohaterka opowieści zamkniętej w dwunastu odcinkach, to jedna z najbardziej niezwykłych kobiecych postaci w historii Niderlandów i ówczesnych Prus.  

Była córką Wilhelma Orańskiego, przywódcy gwałtownego powstania przeciwko Habsburgom i symbolu walki o niepodległość Niderlandów. Dzięki wyjątkowym zasługom jej ojciec został pierwszym koronowanym władcą Niderlandów, stąd Mariannie przypadł dożywotni tytuł królewny. 

W każdym z kolejnych odcinków ukazujemy inne aspekty życia królewny. Opowiadamy, jak duży miała wpływ na rozwój polityczny i kulturowy otoczenia, opisujemy perypetie sercowe i relacje rodzinne Marianny oraz jej prywatne pasje i zainteresowania. Przedstawiamy również różne teorie i budzące kontrowersje opinie związane z Marianną Orańską, co, mamy nadzieję – pozwoli słuchaczom na uzyskanie pełnego obrazu tej niezwykle barwnej postaci. 

Odcinek 1

Dzieciństwo i młodość

To pierwsza część z serii 12 podcastów, w której wyjaśniamy, dlaczego Marianna Orańska urodziła się na uchodźstwie i gdzie spędziła dzieciństwo. Wspominamy o edukacji młodej królewny oraz jej ulubionych zajęciach i zainteresowaniach. Znalazło się tu także miejsce dla młodzieńca, którego obdarzyła żarliwym uczuciem i zdarzeń mających wpływ na jej późniejsze życiowe wybory.  

DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ 

Marianna Orańska, a właściwie Wilhelmina Frederica Louisa Charlotte Marianne van Oranje – Nassau przyszła na świat 9 maja 1810 roku jako najmłodsza córka księcia Willema Fryderyka Orańskiego, namiestnika Niderlandów, i jego żony, księżniczki Wilhelminy Pruskiej. Urodziła się w Berlinie, gdzie jej rodzice schronili się przed Napoleonem u swych pruskich krewniaków. Dopóki w Europie trwało panowanie cesarza Francuzów, życie małej księżniczki i jej braci, Fryderyka Karola i Wilhelma Fryderyka, toczyło się na uchodźctwie, w otoczeniu pruskiego kuzynostwa.  

Przegrana Napoleona w Bitwie Narodów pod Lipskiem w roku 1813 dała ojcu Marianny szansę na powrót i odmianę losu. Dwa lata później podczas Kongresu Wiedeńskiego już jako Willem I Orański został uznany pierwszym prawowitym królem Niderlandów, a główną rezydencją władcy i jego dworu stała się Haga.  Dorastanie Marianny to nie tylko czas poznawania zasad dobrego wychowania i intensywnej edukacji, ale także okres, w którym młoda niderlandzka królewna odkrywa trwającą do końca życia pasję podróżowania.  

Od wczesnych lat młodzieńczych Marianna pisała listy. Być może były one elementem edukacji, niewykluczone jednak, że odczuwała potrzebę kontaktowania się z bliskimi przebywającymi poza dworem królewskim. Oto najstarszy z zachowanych, pisany dziewczęcą, niewprawną ręką list 13 letniej królewny do kuzyna Wilhelma:

Haga 15. Listopada 1823 r.

„Mój Drogi Kuzynie,

Korzystając z wyjazdu mego brata, piszę do Pana, ażeby złożyć życzenia z okazji urodzin. Obchodziłam je, pijąc za Pańskie zdrowie i się strojąc. Składam również gratulacje z powodu ślubu, i nie są to puste słowa, bo jak Pan wie, tych nie znoszę.

Dzisiaj przygotowuję kolację z okazji urodzin mamy. Będzie wielu gości, więc mam dużo pracy. 

Łańcuszek od Pana do mojego zegarka i klucz z puklem włosów Ludwiki zawsze noszę przy sobie.

Moje ukłony dla Pańskich braci.

Kończę, prosząc Pana o wiarę we mnie.

Pańska przywiązana kuzynka

Marianna.

Nastoletnia Marianna była osobą o  sympatycznym usposobieniu, taką, której nie dało się nie lubić, a dwór, na którym dorastała, stanowił centrum życia towarzyskiego kraju. Księżniczka była dziewczyną obdarzoną wyjątkową urodą i temperamentem. Nic więc dziwnego, że skradła wiele serc. Jednym z młodzieńców trafionych strzałą Amora był rówieśnik Marianny, książę szwedzki Gustaw. Dziewczyna również nie pozostała obojętna na wdzięki ułożonego i przystojnego księcia. Młodzi zapałali do siebie gorącym uczuciem, przerwanym niestety po roku znajomości przez rodziców Marianny, bowiem potencjalne małżeństwo mogło doprowadzić do poważnego konfliktu politycznego. 

Wtedy to, prawdopodobnie po raz pierwszy, niderlandzka królewna zderzyła się z surową rzeczywistością Dotąd kochana, wręcz uwielbiana dziewczyna pojęła, że jej los tylko w niewielkim stopniu zależy od niej samej. W przypadku królewskich córek od uczuć ważniejsze są umowy międzynarodowe, interes dynastii i państwa.

Niewykluczone, że właśnie to wydarzenie wpłynęło na późniejsze wybory i decyzje Marianny, ale o tym już w kolejnym odcinku. 

Odcinek 2

Narzeczeństwo i ślub

W tym odcinku znajdziecie odpowiedź na pytanie, jak aranżowano królewskie śluby i czego dotyczyły umowy przedślubne. Poznacie również stosunek samej Marianny do małżeństwa z Albrechtem Hohenzollernem. A nade wszystko, dowiecie się, czy inteligentna i pełna energii panna była gotowa sprostać wymogom swojej sfery. 

MARIANNA ORAŃSKA I ALBRECHT HOHENZOLLERN – NARZECZEŃSTWO I ŚLUB  

Głównym zadaniem dziewcząt pochodzących z królewskich bądź książęcych rodów było rodzenie i właściwe wychowanie następców, a wcześniej wyjście za mąż. Rzecz jasna nie za kogokolwiek. Przyszły małżonek winien był posiadać stosowny majątek, mieć właściwe pochodzenie, a nade wszystko związek dwojga ludzi musiał się opłacać rodzinom, z których się wywodzili. Ponieważ Marianna osiągnęła wiek odpowiedni do zamążpójścia, uznano, że najlepszym lekarstwem na rozpacz po utraconej miłości do Gustawa będzie ślub.  

Kandydat znalazł się bardzo szybko. Był nim dobrze znany kuzyn, książę Friedrich Heinrich Albrecht Hohenzollern, niegdyś przedmiot westchnień wówczas trzynastoletniej panienki.  

Zazwyczaj tak delikatne sprawy omawiano w ciszy gabinetów. Dopiero, kiedy istniała pewność co do tego, jaka będzie odpowiedź, można było wkroczyć na oficjalną ścieżkę.  

Zgodnie z obyczajem starania o rękę królewny niderlandzkiej dla syna Albrechta rozpoczął król pruski Fryderyk Wilhelm III listem do króla Niderlandów Willema Pierwszego.  

Berlin, 20 kwietnia 1829r. 

Do Jego Wysokości Króla Niderlandów 

Mój Panie Bracie i Kuzynie! Jestem bardzo wzruszony, zwracając się do Waszej Wysokości. Otóż mój syn Albert wyznał mi swoją sympatię do Waszej córki, królewny Marianny. Ponieważ jego wybór odpowiada moim oczekiwaniom i planom, bez zastrzeżeń przyjąłem jego decyzję. Zamierzam osobiście udać się do Waszej Wysokości i Jej Wysokości Królowej, by prosić o rękę królewny Marianny dla Albrechta. Mam nadzieję na przychylne przyjęcie, bowiem od tego zależy szczęście mego syna i moja nieskończona radość. 

Jestem pewien, że podejmując decyzję, Wasza Wysokość doceni moje dotychczasowe wysiłki służące zacieśnieniu więzi łączących nasze dwa domy. Czekam na odpowiedź z niecierpliwością tak wielką, jak mocne jest uczucie, jakim nasz syn Albrecht obdarza córkę Waszej Wysokości. 

Fryderyk Wilhelm 

Odpowiedź z Hagi była pozytywna, dzięki czemu kolejne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Jak zwyczaj kazał, uzgodniono warunki umowy ślubnej. Została ona zatwierdzona 30 lipca 1830 roku przez ojca przyszłego pana młodego, a już 3 sierpnia parafowali ją król i królowa Niderlandów, czyli rodzice Marianny. Sporządzono także spis rzeczy należących do wyprawy ślubnej. Uwzględniono w nim, między innymi, piękne i cenne klejnoty godne królewskiej córki.  

Oficjalne, uroczyste ogłoszenie zaręczyn miało miejsce 7 listopada 1829 roku, a długo i niecierpliwie wyczekiwany ślub wraz z towarzyszącymi mu wydarzeniami odbył się w Hadze 14 września 1830 roku.  

Fragment ceremonii został tak opisany: 

”Po przeczytaniu wymaganego prawem dokumentu i ustaleń prawnych przyszła kolej na królewicza Fryderyka Henryka Albrechta Pruskiego i królewnę Fryderykę Ludwikę Mariannę Niderlandzką. Każde z osobna, odpowiadając na zadane pytanie, wyraziło wolę zawarcia związku małżeńskiego. Tym samym uznano, że królewna i królewicz połączeni są więzami małżeńskimi. Stosowny dokument sporządzony na tę okoliczność wpisany został do rejestru aktów ślubu dla miasta Hagi. Akt ten jest nierozerwalny, co potwierdzili wymienieni świadkowie i małżonkowie.”  

Dokument podpisali: Albrecht królewicz Prus, Marianna królewna Niderlandów, Willem I król Niderlandów, Wilhelmina królowa Niderlandów, Willem książę Orański, Wilhelm Pruski, Fryderyk królewicz Niderlandów, Copes van Cattenburch, burmistrz Hagi.  

Przez resztę roku ślub i towarzyszące mu uroczystości były głównym tematem rozmów na europejskich dworach. Zapewne jeszcze dłużej wspominali go mieszkańcy Hagi, bo przecież tak ekscytujące widowiska nie zdarzały się każdego dnia.

Odcinek 3

Nieszczęśliwa miłość królewny Marianny

Stając na ślubnym kobiercu, dwudziestoletnia Marianna Orańska miała prawo oczekiwać, że będzie szczęśliwa w małżeństwie. Miała mnóstwo marzeń i nadzieję na bycie dobrą, kochającą i kochaną żoną oraz matką.  

W tym odcinku się dowiecie, które z marzeń się spełniły, dlaczego małżeństwo okazało się rozczarowaniem i jakie lekarstwo pomogło królewnie uleczyć rany duszy. 

NIESZCZĘŚLIWA MIŁOŚĆ KRÓLEWNY MARIANNY – MAŁŻEŃSTWO Z ALBRECHTEM  

Marianna, wychodząc za wybranego przez rodziców młodzieńca, podporządkowała się zasadom panującym w jej sferach. Nie wiadomo jednak, co czuła naprawdę. Na pewno jak każda dziewczyna pragnęła miłości. W przeddzień ślubu – to jest 13 września 1830 roku – w liście do swojej przyszłej szwagierki – Elżbiety, królewny bawarskiej, zapewniała „Od dawna kocham Albrechta i jestem przez niego kochana”.  

Krótko po uroczystościach wyjechała z mężem do Berlina, miasta, w którym się urodziła. Młodzi małżonkowie zamieszkali w specjalnie dla nich zbudowanym pałacu przy Wilhelmstrasse.  

Niemal dokładnie w dziewięć miesięcy po ślubie podwójna już królewna szczęśliwie powiła pierwsze dziecko, córeczkę, która otrzymała na imię Charlotta. Rok później przyszedł na świat chłopiec. Niestety dziecko wkrótce zmarło. W 1837  Marianna urodziła kolejnego syna. Był to Albrecht, zwany później Młodszym dla odróżnienia od ojca noszącego to samo imię. Następny poród okazał się bardzo trudny, a powita wówczas dziewczynka zmarła po kilku tygodniach. Ostatnim dzieckiem pary była urodzona w 1842 roku Alexandryna.  

Marianna nie czuła się w Berlinie szczęśliwa. O ile miejscowa arystokracja była w stanie jej wybaczyć wyjątkową urodę i wdzięk, to już nie mogła darować tego, że przerastała otoczenie inteligencją i wiedzą. W dodatku często postępowała wbrew pełnej ceremoniałów, sztywnej pruskiej etykiecie.  

Kiedy tylko mogła, by poczuć się swobodnie i zregenerować siły po kolejnych ciążach i porodach, Marianna opuszczała drętwy i nudny Berlin. Najczęściej wyjeżdżała do Włoch. Podróże nigdy nie trwały zbyt długo, miała bowiem świadomość, że jej małżeństwo przechodzi zły okres, a ona chciała je ratować.  

Tymczasem książę Albrecht wykorzystywał nieobecność żony na flirty i romanse. Jedną z jego kochanek została Rozalia von Rauch, córka pruskiego ministra wojny, jednocześnie dama dworu Marianny. 

W 1837 roku umarła Wilhelmina Pruska. W spadku po matce Marianna otrzymała dobra kamienieckie. Nieustannie zdradzana i poniżana podjęła kolejną próbę odbudowania więzi z mężem. Pretekstem do tego stała się podróż na Śląsk do nowo objętej majętności. Wkrótce się jednak okazało, że wspólna wyprawa nie poprawiła relacji między małżonkami i nie przerwała upokarzającego romansu Albrechta.  

W tych okolicznościach w 1838 roku doszło do separacji. Mimo wszystko Marianna podejmowała kolejne próby pojednania. Dowodem jej szczerych intencji są chociażby narodziny córeczki w 1842 roku.  

Kiedy wreszcie pojęła, że nie da się uratować małżeństwa, rozpoczęła starania, by zabezpieczyć sobie byt i utrzymać pozycję. W liście do swego doradcy pisała: 

Kamieniec Ząbkowicki; 30 września 1845 roku. 

„Najdroższy Wilhelmie przyjmij moje serdeczne życzenia szczęścia na obecne dni. Będę dziś pisać do Twojej żony. Przyjdzie mi to z trudem, bo przede wszystkim chciałabym każdą chwilę spędzić z moim bratem, a on wyjeżdża dziś wieczór. Zamierzam za jego pośrednictwem przekazać Ci uwierzytelnione akta wykonawcze, których potrzebujesz do sporządzenia dokumentów. 

Idąc za Twoją radą, będę już teraz się domagała uwierzytelnionego ustalenia korzystniejszych niż poprzednio odsetek.  

Zatrzymaj, proszę, listę wyposażenia wozów.  Zaznaczam, że zostawiłam wozy numer 6. 23 i 31, które są zarezerwowane na mój wyjazd do Iberhofu.  Moje pakunki zostaną zabrane przez wyjeżdżające stąd kobiety. Za radą hrabiego Pfula zatrzymam berlińską służbę. Pozostaje jeszcze wiele rzeczy, ale umieszczę je gdzie indziej (w Kamieńcu Ząbkowickim i Willi Carlotta) w obawie przed jego pobytem”. 

 

Kiedy dojście do porozumienia stało się niemożliwe, małżonkowie zdecydowali, że najlepszym rozwiązaniem dla obojga jest rozwód. Podczas rozprawy królewnę reprezentował przedstawiciel. Oto jego upoważnienie: 

Niniejszym udzielam pełnomocnictwa Radcy Prawnemu Geppertowi do reprezentowania mnie przed związanym z Królestwem Pruskim, Sądem Kameralnym w Berlinie w sprawie przeciwko mojemu mężowi, Jego Wysokości królewiczowi Albrechtowi Pruskiemu. A przy tym informuję tajnych radców, że podczas mojej nieobecności na rozprawie, będzie zastępował mnie w wytoczonym przeciwko mnie procesie o rozwód, przyjmując to, co uzna sąd i posługując się wszystkimi pełnomocnictwami wymaganymi do całkowitej obrony moich praw. 

Do rozwodu doszło w atmosferze skandalu. Okazało się bowiem, że Marianna jest w ciąży, a ojcem dziecka wcale nie jest mąż tylko Johannes van Rossum – pałacowy koniuszy. Skandal był tym większy, że Marianna ani myślała wyrzec się dziecka po urodzeniu.  

W dniu 28 marca 1849 roku małżeństwo zostało rozwiązane. Sąd orzekł, iż wyłączną winę za rozpad związku ponosi książę Albrecht. Wynika to z listu napisanego przez Mariannę do byłego już szwagra, Fryderyka Wilhelma IV.   

 „Aby to wyjaśnić, muszę cofnąć się do królewskiego wyroku z dnia 24 grudnia 1844 roku w sprawie orzeczonego tam rozdziału stołu i łoża z księciem Albrechtem. W tamtym czasie nie było mnie w Berlinie. Przebywałam we Włoszech, gdyż zgodnie z paragrafem 2. musiałam opuścić swoje państwo, czyli siedzibę dworu. W dniu 9 maja 1848 roku powróciłam jednak na dwór. Małżeństwo nie zostało dotąd prawnie rozwiązane, gdyż pozew o rozwód dostarczono dopiero 12 lipca 1848 roku. Królewski, pruski dom a szczególnie książę Albrecht zaprzestał ze mną kontaktów, a ja nie byłam już postrzegana jako należąca do rodziny królewskiej. 28 marca 1849 roku prawny wyrok ostatecznie rozwiązał małżeństwo. Swoje związki z domem Królewsko Pruskim zakończyłam już 9 maja 1848 roku. W konsekwencji wyroku rozwodowego mój małżonek określony został jako jedyny winny rozpadu małżeństwa”. 

 Co prawda wyrok sądu oznaczał, że wina za rozkład małżeństwa była po stronie Albrechta, jednak w oczach dworu i opinii społecznej to Marianna utraciła cześć i dobre imię. Powodem był romans, a jeszcze bardziej to, że spodziewała się dziecka kochanka. Mariannie odebrano dzieci i oddano je na wychowanie bezdzietnej pruskiej parze królewskiej Fryderykowi Wilhelmowi IV i Elżbiecie Bawarskiej. Przestała należeć do dworu pruskiego i straciła związane z tym przywileje. Albrecht  po kilku latach wziął ślub z Rozalią von Rauch. Uzyskał na to zgodę króla pod warunkiem, że opuści Prusy. Tak też uczynił, osiedlając się w Dreźnie. 

Infamia nie załamała Marianny. Po rozwodzie ona i jej ukochany wyjechali do Włoch. Tam przyszedł na świat Johannes Wilhelm, owoc miłości królewny i masztalerza.  

Odcinek 4

Czas miłości i smutku

Małżeństwo Marianny formalnie przetrwało niespełna dziewiętnaście lat. W rzeczywistości dużo mniej, bo zdrady Albrechta zaczęły się wcześniej. Mąż widział ją wyłącznie w roli kobiety rodzącej następców. Gdyby patrzyła przez palce na jego romanse, a nawet sama szukała kochanków, wszystko byłoby w porządku. Mogła zachować przywileje i status szanowanej małżonki, lecz obłuda była jej obca. Postanowiła postąpić wbrew powszechnie praktykowanej hipokryzji.  

W tym odcinku poznacie historię wielkiej miłości Marianny Orańskiej i dowiecie się o tragedii, która dotknęła kochanków.  

CZAS MIŁOŚCI I SMUTKU 

Żeby zrozumieć, skąd w życiu Marianny Orańskiej pojawił się nowy mężczyzna, trzeba się cofnąć do roku 1844, czyli okresu, kiedy młoda 34-letnia królewna niderlandzka była już od kilku lat w separacji z mężem. Separacja to jeszcze nie rozwód, dlatego mogła korzystać ze wszystkich przywilejów należnych żonie księcia, toteż kiedy nie podróżowała, przebywała w małżeńskim pałacu i pojawiała się na królewskim dworze. Musiała być bardzo samotna, mimo że miała do towarzystwa damy dworu. Zapewne dochodziły do niej plotki o miłosnych podbojach Albrechta, czuła na sobie pogardliwe lub pełne litości spojrzenia, znosiła przycinki i złośliwości. Niegdyś na ojcowskim dworze w Hadze, kochana, szczęśliwa i swobodna, w Berlinie lekceważona, poddawana nieustannej krytyce i pozbawiona przyjaciół.    

W momencie głębokiego emocjonalnego kryzysu w otoczeniu Marianny pojawił się Johannes van Rossum. Był tylko o rok starszy od królewny i jak ona pozostawał w nieudanym związku małżeńskim. Nie byli sobie równi urodzeniem. Ojciec Johannesa pracował jako zbieracz ziół, a matka prowadziła niewielki sklepik w Hadze. Młodzieniec otrzymał staranne wykształcenie, lecz nie mógł znaleźć pracy odpowiadającej zdobytej wiedzy i umiejętnościom. Podczas służby w batalionie strzelców został odznaczony Krzyżem Żelaznym. Być może właśnie to sprawiło, że polecono go administracji niderlandzkiego dworu królewskiego. W roku 1844 Willem II, brat Marianny, przekazał go swemu szwagrowi, czyli Albrechtowi. I tak Johann van Rossum został lokajem księcia i tym samym trafił na służbę do jego pałacu w Berlinie.  

Nie wiadomo dokładnie, kiedy zaczęła się miłość. Prawdopodobnie nie byłoby jej, gdyby nie osamotnienie Marianny. Lokaj, choćby najprzystojniejszy, to dla królewny tylko wykonawca poleceń, nikt, na kogo się zwraca szczególną uwagę. Ten lokaj miał jednak cechę szczególną, pochodził z Hagi i jako jedyny człowiek w otoczeniu młodej tęskniącej za krajem kobiety, posługiwał się jej ojczystym językiem.  

Marianna szybko się zorientowała, że służący jest inteligentny i oczytany. Wpłynęła więc na Albrechta, by mianował Johannesa opiekunem jej biblioteki. Potem został koniuszym nadzorującym pałacową stajnię w Kamieńcu, a jeszcze później osobistym sekretarzem Marianny. 

Kiedy zaczęła się miłość? To wiedzieli tylko oni. Na pewno bardzo dbali o pozory. Marianna już przestała walczyć o Albrechta, ale wciąż formalnie była jego żoną. Przedwczesny skandal mógł źle wpłynąć na decyzję sądu i przyszłość młodej kobiety. 

Kto zrobił pierwszy krok? Raczej ona. Mało prawdopodobne, by lokaj, bibliotekarz, a nawet koniuszy ośmielił się dotknąć królewny, jednoznacznie okazując pragnienia. 

Zaszła w ciążę krótko przed orzeczeniem rozwodu. Kiedy przestała być żoną księcia Albrechta, poczuła się wolna i niezależna. Dowodzi tego jej dalsze postępowanie. Marianna, chcąc uniknąć drwin i potępienia społecznego, przybrała tytuł hrabiny von Seitenberg (od swojego majątku w Kotlinie Kłodzkiej – Stronie Śląskie), opuściła nielubiane Prusy i wyruszyła ze swoim małym dworem i Johannesem van Rossumem w podróż do Włoch. W Cefalu, na Sycylii, siedem miesięcy po uzyskaniu rozwodu, przyszedł na świat Johannes Willem, największa miłość Marianny, kwiat jej życia. 

Wbrew powszechnie panującemu wówczas zwyczajowi oddawania dzieci ze związków pozamałżeńskich na wychowanie nieznanym rodzinom, Marianna postanowiła zatrzymać Willema. To nie tylko wyraz wielkiej odwagi i buntu, ale przede wszystkim bezgranicznej matczynej miłości. W 1855 roku kupiła synowi zamek Reinharthausen, pięknie położony wśród winnic nad Renem, w części Niemiec dalekiej od pruskich wpływów. Podjęła też zwieńczone sukcesem starania, by Willemowi nadano szlachecki tytuł i nazwisko, bo tylko to uprawniałoby go w przyszłości do dziedziczenia majątku. Z woli księcia Nassau syn Marianny i Rossmusa otrzymał tytuł barona von Reinharthausen.  

W zamku Reinharthausen u boku ukochanego partnera i z dzieckiem spędziła prawdopodobnie najszczęśliwsze lata swego dorosłego życia. Okres ten trwał niespełna sześć lat. 

W 1861 roku Johannes Willem rozpoczął naukę w szkole z internatem w Dauborn kierowanej przez pastora Wilhelma Fellera. Uczył się angielskiego, francuskiego, łaciny, ale również takich przedmiotów jak historia, przyrodoznawstwo, matematyka i gra na fortepianie. Krótko przed Bożym Narodzeniem po blisko trzech miesiącach rozłąki Marianna odebrała Johannesa Willema z internatu, pragnąc spędzić z nim święta. Tuż przed Bożym Narodzeniem chłopiec zachorował. Z początku wydawało się, że to tylko przeziębienie, jednak wysoka gorączka nie mijała. Wezwany lekarz stwierdził szkarlatynę, chorobę wówczasw zasadzie śmiertelną.   

Johannes Willem zmarł 25 grudnia 1861 roku o godz. 20.15.  

W świadectwie zgonu nie wpisano ojca, a tylko „syn Pani królewny Marianny Niderlandzkiej”.  

Marianna znalazła się na dnie rozpaczy. 

„Ja, która zajmowałam się nim do ostatniego tchnienia, nie mogłam przyjąć prawdy. Jednak to się stało, a pustka, która po nim została, wypełniała mnie coraz bardziej. Pamiętam ból i tęsknotę, kiedy wyjechał do Dauborn, a teraz rozumiem, że było to tylko przygotowanie na to, co nadeszło. Mimo wszystko mocno wierzę, iż jest on obok, a ja muszę poddać się woli Boskiej. Bardzo mi przykro, że pana już nie zobaczę, szanowny panie proboszczu. Wspomnienie spokojnych, wesołych dni w Dauborn zachowam mocno jak drogi klejnot i jak wszystko inne, co wiąże się z mym kochanym dzieckiem. Teraz Willem jest tam, gdzie Pan Bóg, a drogie ciało spoczywa blisko jego ulubionego Reinharthausen. Kiedy patrzyłam na pochówek i słuchałam mowy proboszcza, czułam taki ból, jakbym spadła z nieba wprost na ziemię. Wiem, że muszę wierzyć, iż Bóg postąpił słusznie, by cierpliwie i bez szemrania znosić odejście mego ukochanego syna, lecz nie jest to łatwe. Pewną pociechą były listy od mego syna Albrechta, który pisze, że dzieli mój ból.   

Niemal w rocznicę śmierci Willema pisała: 

Bílá Voda; 20 grudnia 1862 roku 

„Minął rok, odkąd otrzymaliśmy okrutny cios, a rana po nim pozostała, jest świeża, jakby dzisiaj zadana. Czas nie wypełnił pustki po utraconym dziecku, moim Johannie. Wolałabym najpierw sama zamknąć oczy, a zamiast tego on podążył przede mną. Lecz nie skarżę się, bo memu dziecku oszczędzono bólu rozłąki. Żyję teraz wspomnieniami o tych dwunastu latach, kiedy byliśmy razem. W tej chwili mogłabym umrzeć spokojnie, lecz pragnę wykorzystać czas, który mi podarowano. Potrzebuję go, by zrobić tyle dobra, ile tylko mogę. 

Tragedia jaką była śmierć 12-letniego chłopca, wywarła ogromny wpływ na księżniczkę. Ku pamięci syna Marianna ufundowała dla tamtejszej gminy protestanckiej w Erbach kościół, w którym został pochowany. Jej partner i ojciec Johannesa Willema – Johannes van Rosseum umiera na gruźlicę w Erbach w 1873 roku. Marianna zwraca się wówczas do rady parafialnej o pozwolenie na pochowanie go w krypcie kościoła razem z synem. Ale rada, z uwagi na nieuregulowany związek zmarłego (był również żonaty), nie zgadza się na to. Stąd Marianna zdecydowała o pochowaniu Rossuma na cmentarzu publicznym w Erbach, w pobliżu zamku Reinhardshausen.  

Po śmierci Rossuma w liście do dyrektora gimnazjum w Dillenburgu, podwójnie osierocona Marianna pisała: 

Maj 1873 rok 

„Pociesza mnie myśl, że on, znużony pielgrzym, który musiał się zmagać z tak wieloma trudnościami,  

w mych ramionach cierpiał i dokonał żywota.  

A ja do ostatniego tchnienia mogłam mu pomagać, także ostatnią posługę, ostatni zaszczyt okazać mu mogłam.” 

Nieformalny związek królewny z Johannesem Rossumem trwał nieprzerwanie 28 lat i miał oparcie w głębokiej miłości, przyjaźni i zaufaniu oraz wspólnym zainteresowaniu sprawami religijnymi. Niestety dla wielu dobrze urodzonych oboje byli wyrzutkami, ludźmi godnymi potępienia, gdyż odważyli się żyć zgodnie z tym, co dyktuje serce, zamiast trzymać się narzuconych zasad i reguł społecznego podziału. 

Marianna Orańska umiera 29 maja 1883 r. Ostatni okres życia księżniczki jest już zupełnie inny niż wcześniej. Zarówno dwór pruski jak i holenderski pod wpływem jej działalności charytatywnej doceniają jej zasługi. Krótko przed śmiercią z okazji urodzin odwiedza ją w Reinhardshausen król Holandii Wilhelm III wraz z małżonką (1881 r.). Marianna zostaje zgodnie ze swoim życzeniem zawartym w testamencie pochowana u boku Johannesa van Rossuma. Na dworze holenderskim i pruskim zostaje ogłoszona oficjalna tygodniowa żałoba, a komunikat o śmierci Marianny jest odczytywany we wszystkich kościołach protestanckich w Holandii i Niemczech. Spadkobiercą (ordynatem, fideikomis) zostaje ogłoszony jej najstarszy syn Albrecht, który zostaje też właścicielem dóbr w Voorburgu i Reinhardshausen. To on organizuje pogrzeb i urządza miejsce pochowku. Z uwagi na fakt, że matka była arystokratką i członkiem rodziny królewskiej ułożył tablicę nagrobną tak jak dzisiaj ona wygląda, bez uwzględnienia Rossuma (byli jedynie przez całe życie w związku partnerskim). Nie było tutaj z jego strony żadnej pogardy dla matki. Matkę, jak wiemy z listów, bardzo szanował i kochał. 

Odcinek 5

Kamieniecka rezydencja

Marianna Orańska to kobieta odważna, zdolna do łamania reguł obyczajowych.  

W tym odcinku pokazujemy, że była osobą nietuzinkową nie tylko w swoich czasach. Za sprawą szeregu wyjątkowych cech charakteru także dziś mogłaby być wzorem dla wielu przedsiębiorczych kobiet. Odziedziczone po matce dobra na Dolnym Śląsku powiększyła, wielokrotnie pomnażając majątek, a do największych dzieł jej życia należy pałac w Kamieńcu Ząbkowickim. Odcinek zawiera informacje o tym, dlaczego królewna niderlandzka zdecydowała się na tak poważną inwestycję, kto był głównym projektantem pałacu i jaki wpływ na jego ostateczny kształt miała sama Marianna. Wytrwały słuchacz dowie się również, jak przebiegała budowa i pozna jej dalsze losy.  

KAMIENIECKA REZYDENCJA – KULISY POWSTANIA I HISTORIA 

Dobra kamienieckie znalazły się w rękach Wilhelminy Pruskiej, matki Marianny, w czasach, kiedy w Europie panował cesarz Napoleon, a przyszły król Niderlandów niepewny swej przyszłości przebywał z rodziną w Prusach. Majątek ów wcześniej należał do cystersów, ale po decyzji króla pruskiego o sekularyzacji klasztorów, uległ rozproszeniu i stracił na wartości. Wilhelmina kupiła jego znaczną część, płacąc jedynie 230 tysięcy talarów.  

W 1837 roku po śmierci matki dobra kamienieckie otrzymała w spadku Marianna Orańska. Ucieszyła ją perspektywa posiadania własnej rezydencji na Śląsku i możliwość przebywania z dala od nielubianego dworu w Berlinie. Miała też nadzieję, że uda się jej na nowo zdobyć względy Albrechta i odseparować go od kochanek. 

W dobrach nie było odpowiedniej siedziby dla królewny i jej męża. Dawne budynki klasztorne kilkanaście lat wcześniej zniszczył pożar, a to co zostało, nie nadawało się do remontu i rozbudowy. Ostatecznie Marianna zdecydowała się na wzniesienie pałacu na  pobliskim wzgórzu zwanym Harthberg. W jej zamyśle miał być to pałac stylizowany na zamek. I tak też się stało, bo zarówno przyjezdni turyści jak i miejscowi do dnia dzisiejszego używają słowa „zamek” na określenie pałacu.  

Zlecenie na wykonanie projektu okazałej rezydencji otrzymał jeden z najwybitniejszych wówczas architektów – słynny, historyzujący Karl Friedrich Schinkiel. Wybór ten nie był dziełem przypadku, gdyż Schinkiel już wcześniej wybudował pałac dla królewicza Albrechta Hohenzollerna, przy Lindenstrasse w Berlinie. Schinkiel przyjął wyzwanie. Przedstawił najpierw pierwszy projekt, później po osobistej wizycie w Kamieńcu drugi, który uwzględniał położenie terenu i po pewnych zmianach stał się tym, co możemy dzisiaj oglądać.  

15 października 1838 roku uroczyście położono kamień węgielny pod budowę śląskiej rezydencji Marianny Orańskiej. Prace, które rozpoczęły się wiosną następnego roku, nadzorował wybrany przez Schinkla młody architekt, Ferdynand Martius, odtąd noszący tytuł nadwornego mistrza budowlanego. Sam Schinkiel był już bardzo schorowany, mimo to jeszcze dwa razy odwiedził Kamieniec, zanim umarł w 1841 roku.  

Marianna jako inwestorka miała duży wpływ na ostateczny kształt i funkcjonalność budowli. To właśnie za jej sprawą pałac posiada, m.in. dodatkowe piętro dla służby umieszczone między parterem a pierwszym piętrem, czy też odważne sklepienia bez kolumn w Wielkiej Jadalni. Dzięki wspólnemu wysiłkowi i talentom projektanta, mistrza budowlanego i samej królewny powstawała niezwykła, piękna budowla, godna jednej z najbardziej niesamowitych kobiet XIX-wiecznej Europy.  

Prawdopodobnie na pamiątkę pierwszej małej uroczystości, której gospodynią była dziewięcioletnia wówczas Charlotta, w pobliżu kuchni na lewo od głównego wejścia do pałacu umieszczono marmurową tablicę z napisem: 

„Dnia 15 lipca 1840 roku, w 3 roku budowy pałacu. Księżniczka Charlotta Pruska nakazała te mury ozdobić kwiatami i ugościła swoich znakomitych rodziców, królewicza Albrechta i Królewnę Mariannę. ale też swojego Brata, księcia Alberta, na placu budowy zamku.” 

Jednym z ciekawych wydarzeń, o którym na pewno warto wspomnieć z uwagi na postrzeganie Marianny przez miejscową ludność, jest próba zajęcia pałacu przez uzbrojoną bandę. Działo się to podczas Wiosny Ludów i towarzyszących jej niepokojów społecznych. W pobliże pałacu przybyła grupa około 200 uzbrojonych mężczyzn, którzy mieli zamiar splądrować i podpalić budowlę.   

 W obronie pałacu stanęła podobna liczba mężczyzn – robotników i służby, zmuszając rozwścieczony motłoch do rezygnacji. Dopiero co wzniesione mury ocalały dzięki poddanym, którzy gotowi byli walczyć i ryzykować życie dla „Dobrej Pani”.   

W 1844 roku pałac został pokryty dachem, a we wnętrzach trwały prace przy sklepieniach i tynkowaniu. Pierwszą w pełni ukończoną częścią pałacu była wieża północna, w której umieszczono kaplicę.  Potem nastąpiła kilkuletnia przerwa w pracach na budowie. Przyczyny tego stanu były różne. Chodziło, m.in. o sprawy separacyjno-rozwodowe, Wiosnę Ludów i na koniec wojnę prusko – francuską.  

Po rozwodzie z Albrechtem całość spraw związanych z dekorowaniem i meblowaniem pałacu Marianna przekazała w ręce swojego pierworodnego syna Albrechta Hohenzollerna Młodszego. Sama udała się na Sycylię, gdzie przyszło na świat dziecko, którego ojcem był Johannes Rossum. Później, jak wiadomo, zamieszkała w zamku Reinharthausen, nadal jednak sprawy związane z kamieniecką inwestycją żywo ją interesowały. Jesienią 1862 roku pisała: 

„Od lipca 1863 roku zamierzam przyspieszyć budowę pałacu, tarasów, budynków, maszyn parowych, jak również wodociągów i wodotrysków w Kamieńcu, tak, aby wymienione obiekty w gruncie rzeczy do jesieni 1865 roku były już gotowe. Przeznaczyłam na ten cel sumę 160000 talarów na oba lata budżetowe, 1863-1864 i 1864–1865. Kierownictwo budowy, nadal powierzone jest nadwornemu dyrektorowi budowlanemu Martiusowi, który ma potrzebne plany i rysunki sporządzone wedle moich specjalnych postanowień i zarządzeń. Mego pana syna jego Królewskiej Wysokości księcia Albrechta, proszę, by nadworny dyrektor budowlany realizował prace w pełni samodzielnie bez mieszania się innych osób”. 

Pałac Bílá Voda; 23 listopada 1862 roku. 
 

Mimo że prace przy meblowaniu wnętrz, na tarasach i w parku trwały jeszcze przez całe XX-lecie międzywojenne, za oficjalną datę zakończenia budowy uznaje się 8 maja 1872 roku. Po kilku miesiącach od tego wydarzenia Marianna Orańska ofiarowała pałac w prezencie ślubnym synowi Albrechtowi i jego żonie Marii Sachsen – Altenburg. Od tego momentu w dobrach kamienieckich rozpoczyna się era rodu Hohenzollernów trwająca do maja 1945 roku. Kończy ją ostatecznie wkroczenie Armii Czerwonej, grabież i spalenie pałacu.  

Odcinek 6

Niezwykła korespondencja

Mogłoby nie być wielkich dzieł Marianny Orańskiej, gdyby nie jedna ważna cecha jej charakteru. Jak mało kto znała się na ludziach i umiała z nich wydobyć to, co najlepsze. Jednym ze „skarbów” wyłowionych spośród rzeszy ówczesnych fachowców był mistrz budowlany Ferdynand Martius.  

W tym odcinku opowiadamy o przyjaźni inwestorki pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim z nadwornym mistrzem budowlanym. Przyjaźń tę ukazuje korespondencja prowadzona przez trzydzieści lat, a zachowana w rodzinnych archiwach potomków Martiusa.   

MARIANNA ORAŃSKA I NADWORNY MISTRZ BUDOWLANY FERDYNAND MARTIUS – NIEZWYKŁA KORESPONDENCJA 

Wiedza o Mariannie Orańskiej pochodzi między innymi z listów, które pisała od wczesnej młodości. Zachowała się znaczna część jej korespondencji, niestety listy są rozproszone i trzeba ich szukać w archiwach publicznych i prywatnych. W ciągu ostatnich kilku lat starał się je zinwentaryzować i skopiować pan Kees van der Leer – sekretarz powstałej jakiś czas temu w Voorburgu Fundacji Marianny Orańskiej. Udało się w ten sposób zgromadzić skany 745 listów. Spośród nich około 160 było adresowanych do krewnych, 58 do żony niderlandzkiego rolnika, w jej małym gospodarstwie, w pobliżu pałacu w Het Loo, 38 listów do ministrów i 12 do artystów.  

Na szczycie tej listy znajduje się jednak nadworny mistrz budowlany, Ferdynand Martius, nadzorujący prace związane ze wznoszeniem i wykończeniem kamienieckiego pałacu. Marianna Orańska napisała do niego ponad 350 listów w języku niemieckim, czasem także w staroniemieckim. Listy do Martiusa były wysyłane w latach 1853 – 1883 z różnych miejsc w Europie. Niektóre z samego Kamieńca, wiele z Bilej Vody, obecnie w Czechach, inne z jej niemieckiego pałacu Reinhartshausen, a niektóre z wiejskiego domu Rusthof w Voorburgu. Kilka listów przyszło z Włoch, m.in. z Celimontanny i Rzymu, kilka z Bonn, Wiednia i Cannes. Wszystkie, wraz z osobistymi notatkami, zostały pieczołowicie zachowane przez potomków Martiusa. Większość z nich dotyczy budowy i wyposażenia pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim. Ponieważ archiwa budowlane zaginęły podczas drugiej wojny światowej, wszystkie informacje o pałacu zawarte w listach okazały się niezwykle cenne przy odbudowie obiektu. 

W miarę poznawania korespondencji można dostrzec zacieśniającą się stopniowo więź przyjaźni i wzajemnego zrozumienia między Marianną a jej architektem. Królewna coraz częściej dzieli się z nim nie tylko uwagami dotyczącymi kamienieckiej inwestycji, ale i troskami, smutkami, a nawet przyjemnymi chwilami. Niektóre z nich mają bezpośredni związek z samym Martiusem i jego rodziną. Przy okazji coraz lepiej poznajemy Mariannę, bowiem z listów wyłania się obraz uduchowionej arystokratki, a jednocześnie kobiety, która wie, czego chce, dąży prosto do celu, a przede wszystkim jest kompetentną rozmówczynią dysponującą bogatym zasobem wiedzy technicznej i zainteresowaną dobrem swoich pracowników.  

Przyjacielskie relacje łączące tych dwoje dobrze widać w korespondencji pochodzącej z najbardziej z tragicznego okresu w życiu Marianny. Po śmierci ukochanego syna, Johannesa Willema, pisała do swojego mistrza budowlanego: 

„Człowiek planuje, ale to Bóg decyduje. I tak też było z troską o przyszłość naszego najukochańszego dziecka. Przygotowanie go do bycia sługą Bożym przysporzyło mi ogromnego bólu głowy i zmartwień. Przez 12 lat był w centrum moich myśli i dążeń. Wiesz przecież o tym wszystkim, rozumiesz więc pustkę, jaką odczuwam. Jednak mówię sobie z ufnością: – Pan dał, Pan wziął, imię Pana niech będzie pochwalone, a co Bóg czyni, dobrze czyni. 

Johann Willem świetnie się zapowiadał. Był żwawym, pracowitym, troskliwym, entuzjastycznym i posłusznym chłopcem. To wszystko budziło nasze najlepsze nadzieje, lecz Bóg postanowił inaczej. Przeznaczył ten delikatny kwiat do czegoś lepszego, niż mroczny spacer po ziemi. Nie powinniśmy się smucić, bo dobrze mu się powodzi. Mimo to czujemy się tak bardzo biedni i nieszczęśliwi pośród rozlicznych dóbr, które Bóg nam zostawił, abyśmy mieli udział w jedynym prawdziwym bogactwie.” 

 Ostatni list Marianny do Martiusa prawdopodobnie został napisany 4 marca 1883 roku. Wspomina w nim o budowie kościołów w Lądku Zdrój i Jesenniku, a także pyta o zdrowie Martiusa, oraz jego córki i syna. Sama cierpi na nawracające problemy z sercem, dlatego wątpi, czy uda się jej przyjechać do Kamieńca. Skarży się na bezsenność w nocy i znużenie ciągu dnia. Prosi Martiusa o przekazanie pozdrowień Buttnerom, którym również jest winna odpowiedź. Nie jest w stanie napisać więcej niż jeden list dziennie. Podpisuje się jako „stara Marianna”.  

Marianna Orańska zmarła w swoim pałacu Reinhartshausen 29 maja 1883 roku. Została pochowana obok Johenna Rossuma na parafialnym cmentarzu przy kościele przez nią ufundowanym. Ferdynand Martius zmarł 29 lipca 1889 roku. Spoczywa na cmentarzu w Kamieńcu, w miejscu, z którego roztacza się piękny widok na pałac. Na jego grobie właściciel kamienieckich dóbr, Albrecht Hohenzollern, kazał postawić pomnik z marmuru. Ów wyraz wdzięczności i szacunku wobec nadwornego dyrektora budowlanego i budowniczego pałacu może być podziwiany aż do dzisiaj. 

Odcinek 7

Kompleks pałacowo-parkowy

Dokonania Marianny Orańskiej uprawniają do nazwania jej wizjonerką. Nawet jeśli pamiętamy, że pracowali dla niej wybitni projektanci, powinniśmy zdawać sobie sprawę, że to ona ostatecznie decydowała o wyglądzie i funkcjach pałacowych pomieszczeń oraz o wszystkim, co otaczało rezydencję – park z imponującymi tarasami i fontannami, ogród i sad.  

W tym odcinku znalazły się informacje o kompleksie pałacowo-parkowym, licznych i różnorodnych nasadzeniach, romantycznych budowlach oraz losach jednego z największych tego typu założeń w Europie.  

KOMPLEKS PAŁACOWO – PARKOWY W KAMIEŃCU ZĄBKOWICKIM 

Ten, kto myśli, że w Kamieńcu Ząbkowickim znajduje się wyłącznie neogotycki pałac Marianny Orańskiej, jest w błędzie. Imponująca budowla to jedynie część większej całości, czyli założenia pałacowo – parkowego, które do dzisiaj należy do największych założeń romantycznych w całej Europie. Od początku pałac i park powstawały razem.  

Park i pałac leżą na wzgórzu zwanym Hartberg, na wysokości 313 m n.p.m. Powierzchnia parku przed II wojną światową wynosiła około 230 hektarów, obecnie bez łąk i nieużytków jest bliska stu pięćdziesięciu hektarom. W części przylegającej do pałacu był to park zaprojektowany w stylu angielskim, im dalej w głąb, tym bardziej zmieniał się w tzw. dziki zwierzyniec. Większość założeń tarasowo – ogrodowych, jak i cały kompleks pałacowo – parkowy zostały zaprojektowane przez wybitnego europejskiego architekta krajobrazu Petera Jozefa Lenne. Był on dyrektorem Ogrodów Królewskich w Berlinie, a także twórcą najznamienitszych założeń tarasowo – parkowych w XIX-wiecznej Europie. Jego najbardziej znane dzieło znajduje się w Sanssouci, w Poczdamie.  

W parku rośnie ponad 67 różnego rodzaju drzew i krzewów. W 2016 roku ogrodzono zasadniczą jego część przylegającą bezpośrednio do pałacu i to właśnie na tym terenie, obejmującym obszar około 16 hektarów, dzięki prawie 2 milionowej dotacji z Funduszu Ochrony Środowiska przeprowadzono kolejne nasadzenia. Prawie 60 tysięcy roślin, kwiatów, krzewów, drzew i blisko 200 odmian gatunkowych zostało zasadzonych w najbliższym otoczeniu pałacu. Na terenie ściśle przylegającym do pałacu, w jego tylnej części, na szczególną uwagę zasługują pomniki przyrody – zgrupowania cisów, dwie lipy – drobno- i szerokolistna, magnolie drzewiaste i niezwykłe tulipanowce kanadyjskie, które należą do najwyższych w Polsce, a ich kwiaty w kolorze żółto – pomarańczowo – zielonym przypominają kwiaty tulipana. W kamienieckim parku można znaleźć mnóstwo ciekawych obiektów i instalacji takich jak: 3 stawy, kaskady, poidełka, fontanny, domek myśliwski, altany, pawilony herbaciane. Dzisiaj wszystkie te obiekty są w różnym stanie technicznym, przeważnie mocno zdewastowane. Co ciekawe część z nich miała nazwy przypominające Mariannie rodzinę czy ukochane Niderlandy, i tak np. jezioro złotych rybek nazywano też Zalewem Zuiderzee, jedno ze wzgórz z kolumnadą było Wzgórzem Albrechta, skała nosiła miano książąt Nassau, a czerwony kamień był kamieniem Charlotty (od imienia pierworodnej córki Marianny).  

Interesującym miejscem jest tzw. Wzgórze Jelenie, w pobliżu którego rosną dwa pomnikowe dęby – dąb świętojański i dąb Fryderyka Henryka (najstarszego wnuka Marianny). Drzewa z dworskiego sadu, posadzonego niegdyś u stóp tego wzgórza owocują do dzisiaj.  

Nie sposób nie wspomnieć o wyhodowanej tu odmianie gruszy nazwanej gruszą Marianny oraz o osiągnięciu pałacowego ogrodnika, Brauna, który około 1865 roku ze skrzyżowania dwóch innych odmian jabłoni stworzył nową i nadał jej nazwę Prinz Albrecht. Prawdopodobnie są to jabłonie, które rosną u stóp wzgórza do dzisiaj, ale żeby to potwierdzić należałoby przeprowadzić szczegółowe badania.  

Cały ogromny park był niegdyś ogrodzony i miał liczne bramy wjazdowe. Wewnętrzną komunikację ułatwiała sieć brukowanych dróg o różnej szerokości: do 4,5 metra dla karoc, do 3,5 metra dla bryczek i kolasek oraz do 1,5 metra dla spacerujących pieszo. Drogom towarzyszył rozbudowany i skomplikowany systemem odwodnienia rynsztokowego.  

Najbardziej wysuniętym na północny zachód obiektem w parku jest mauzoleum rodzinne zbudowane w stylu greckiej świątyni. Zostało wzniesione przez Albrechta Hohenzollerna Młodszego jako miejsce ostatniego spoczynku dla jego ukochanej żony Marii Sachsen Altenburg, zmarłej w 1898 roku. Później pochowano tu samego Albrechta oraz jego trzech synów. U schyłku drugiej wojny światowej mauzoleum było świadkiem barbarzyńskich zachowań żołnierzy Amii Czerwonej. Sowieci włamali się do krypty, wyjęli z trumien ciała członków rodziny książęcej, w tym niektórych zmarłych przed zaledwie kilkoma laty, następnie bawili się, sadzając je na motory i rowery, i wożąc po okolicy, by straszyć miejscową ludność. Wieszali je też na drzewach, a nawet strzelali do nich, stawiając pod murami rodzinnego grobowca. Ślady po kulach na elewacji są widoczne do dzisiaj. Mauzoleum zdewastowane przez żołnierzy radzieckich było dalej niszczone i okradane. Odbudowano je i udostępniono turystom w październiku 2018 roku. 

Koszt odbudowy wyniósł ponad 2 miliony złotych.  

Reszta obiektów znajdujących się na terenie kompleksu pałacowo – parkowego oczekuje na rewitalizację w przyszłości. 

Odcinek 8

Pałac Marianny Orańskiej

Ten odcinek przenosi nas do współczesności. Podano w nim informacje pozwalające porównać to, co powstało w czasach Marianny lub jej syna Albrechta, z tym, co zachowało się do dzisiaj lub zostało zrewitalizowane. Zainteresowany turysta się dowie, które pomieszczenia można zwiedzać i jakiego rodzaju ciekawostek oczekiwać. W odcinku umieszczono również dane kontaktowe oraz praktyczne wskazówki dla zwiedzających.  

PAŁAC MARIANNY ORAŃSKIEJ 

Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim to perła architektury neogotyku europejskiego na Dolnym Śląsku. Jego projektantem był Karl Friedrich Schinkiel, zaś twórcą założeń tarasowo – ogrodowych Peter Joseph Lenne, dyrektor ogrodów w Berlinie. 

Pałac jest położony na początku parku krajobrazowego liczącego obecnie około 150 hektarów. Rezydencja jest uważana za największą budowlę schyłku romantyzmu w Europie. Całkowita powierzchnia pałacu to ponad 27000 metrów kwadratowych, a składa się na nią ponad 100 różnego rodzaju pomieszczeń. Koszt wzniesienia obiektu przekroczył równowartość 3 ton złota!  

Pomieszczenia można zwiedzać z przewodnikiem. W tej chwili dostępny jest praktycznie cały parter z wystawami tematycznymi, część sal na pierwszym piętrze i wyjście na ogromny taras widokowy, z którego się rozpościerają zapierające dech w piersiach widoki na Sudety, przepiękną panoramę Kamieńca Ząbkowickiego i okoliczne miejscowości. Dostępna jest również kompleksowo wyremontowana oficyna północno – wschodnia.   

Podczas 1,5 godzinnego zwiedzania turyści mogą usłyszeć wiele bardzo ciekawych informacji na temat życia i działalności Marianny Orańskiej, dziejów potomków Marianny, architektury pałacu oraz jego losów od powstania do współczesności.  

Wśród mnóstwa ciekawostek znajdą się wiadomości o tym, jak na początku drugiej połowy XIX wieku podczas oczyszczania ścieków pochodzących głównie z pałacowych stajni pozyskiwano biogaz służący potem do oświetlania latarni przed tarasami. Zwiedzający usłyszą też o samych stajniach, w których znajdowało się 30 stanowisk dla koni, a każdy z nich miał do dyspozycji marmurowy żłób i kryształowe lustro. W pałacu będą mogli ujrzeć kilka bardzo interesujących artefaktów.  

Są wśród nich, między innymi, oryginalne cynowe żołnierzyki ostatniego z mieszkających tu potomków rodu, księcia Waldemara oraz historyczna kolekcja fortepianów, a także pianino z dworsko – królewskiej wytwórni sprzętu muzycznego we Wrocławiu. 

Szczególnie ciekawym eksponatem jest unikatowa na skalę europejską szyfoniera Marianny Orańskiej, na której licowaniu właścicielka pałacu własnoręcznie wyhaftowała na lnie sentencje w języku staroholenderskim.  

W jednej z wież dla turystów został przygotowany kilkuminutowy pokaz niesamowitego filmu w kolorze, pokazującego jak wyglądał pałac w czerwcu 1939 roku. Na zakończenie zwiedzający będą mogli skierować się do wyjścia, schodząc w dół kaskadowymi tarasami z fontannami.  Nie oznacza to jednak końca wycieczki. Po wykupieniu osobnego biletu można się udać do mauzoleum udostępnionego dla turystów w 2018 roku.  Wycieczka odbywa się wygodnym, czternastoosobowym melexem, jadącym przez cały ogromny park.  Wewnątrz okazałego grobowca jest szansa na kolejną porcję wiadomości, a także na „spotkanie” z Albrechtem Hohenzollernem, który się pojawia w postaci hologramu.  

Turyści lubiący aktywny wypoczynek i długie spacery w pięknych okolicznościach przyrody mogą pobrać bezpłatną aplikację ułatwiającą samodzielne zwiedzanie parku.  

Warto wspomnieć, że teren wokół pałacu bardzo się zmieni za jakieś dwa lata, gdyż Urząd Miejski otrzymał dotację z Funduszy norweskich i z Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych. Razem to ponad 25 mln zł. Dzięki temu zostaną uruchomione wszystkie fontanny we frontowej i tylnej części pałacu, pojawią się rzeźby i mnóstwo innych rzeczy. Szczegóły kolejnego etapu odtwarzania dawnego wyglądu otoczenia pałacu można poznać podczas zwiedzania obiektu.   

Ważne informacje: 

Kasa biletowa znajduje się w „Czerwonym kościółku” pod pałacem.  

Rozpoczęcie zwiedzania w sezonie letnim o godzinach: 10.00, 11.00, 12.00, 13.00, 14.00, 15.00, 16.00, 17.00 i 18.00 

Wejścia co pół godziny w miarę potrzeb. 

W pałacu i mauzoleum obowiązuje zakaz wprowadzania psów czy innych zwierząt 

Szczegółowe informacje na temat zwiedzania i obsługi ruchu turystycznego są dostępne w Punkcie Informacji Turystycznej (czerwony kościółek) pod numerem: +48 74 637 01 67 

Ze względu na prowadzone prace przy odbudowie pałacu trasa zwiedzania może ulegać zmianom.

Odcinek 9

Tarasy i fontanny

Ten odcinek pozwala skupić się na jednym z charakterystycznych a zarazem najbardziej imponujących pomysłów zrealizowanych w kompleksie parkowo-pałacowym w Kamieńcu Ząbkowickim. Mowa o tarasach i fontannach. Opisy roślinności umieszczonej na tarasach pozwalają na wyobrażenie obrazów zapierających dech w piersiach. Jeśli dodatkowo w naszej wyobraźni uruchomimy skomplikowany system fontann, otrzymamy widowisko, jakie trudno byłoby stworzyć nawet w dzisiejszych czasach.  

TARASY I FONTANNY – MAGICZNE MIEJSCA W PAŁACU MARIANNY ORAŃSKIEJ 

Przed wojną pałac Marianny Orańskiej słynął przede wszystkim ze wspaniałych tarasów i fontann. Większość projektów tarasów wyszło spod ręki Petera Josefa Lenne, dyrektora ogrodów królewskich w Berlinie. Pozostałe to wspólne dzieło Ferdynanda Martiusa nadwornego mistrza budowlanego – kontynuatora budowy pałacu po zmarłym Friedrichu Schinklu oraz syna Marianny – Albrechta Hohenzollerna.  

Budowa olbrzymich tarasów rozpoczęła się w roku 1859 i była prowadzona przez kilkanaście lat, choć były plany by zakończyć ją wcześniej. Tarasy obsadzono zielenią – krzewami i kwiatami rosnącymi na specjalnie przygotowanych stelażach. W dużej mierze była to roślinność pochodzenia egzotycznego, która w okresie jesienno-zimowym była przechowywana w szklarniach, a na wiosnę na powrót ozdabiała krużganki i tarasy.  

Marianna nie szczędziła środków na tę część pałacowej infrastruktury. Wynika to, m.in. z fragmentu jej listu z 24 września 1858 roku:  

„Co do budowy górnego tarasu przed tutejszym Pałacem, który według planu dyrektora generalnego Lenne powinien być wykonany, zezwalam przeznaczyć na czas do 1 lipca 1859 roku sumę 4000 talarów. Przesadzenia drzew i krzewów przez ogrodnika dworskiego Brauna powinno się jeszcze tej jesieni zacząć, ale budowa murów wiosną.” 

Zachowały się pewne opisy ówczesnego wyglądu tarasów. 

„Każdy taras oferował nowe widoki, nową roślinność, nowe dzieła wodne a wszystko było podporządkowane kolorom tęczy. Różnica wzniesień między najwyżej położonym tarasem a budynkiem maszynowni przy stawie dochodziła do 38 a nawet 40 metrów.” 

Na terenie kompleksu pałacowo-parkowego znajdowało się 27 fontann, obudowanych źródeł, poidełek i wodotrysków. Sposób działania fontann i innych dzieł wodnych był bardzo interesujący, gdyż funkcjonowały grawitacyjnie. Wszystko zaczynało się w budynku maszynowni, inaczej zwanym domem rządcy, u podnóża góry parkowej. Budynek miał przeznaczenie techniczne. Stąd było rozprowadzane centralne ogrzewanie do pałacu, a w pobliżu znajdowała się oczyszczalnia ścieków. To może nic nadzwyczajnego, niezwykłe było jednak to, że w drugiej połowie XIX wieku, podczas oczyszczania ścieków pochodzących głównie z pałacowych stajni, pozyskiwano biogaz, który później służył do oświetlania tarasów i przypałacowych alejek!!! Właśnie z tego budynku maszyna parowa zasysała wodę z tzw. zmechanizowanego stawu. Następnie po zassaniu woda była tłoczona do najwyższego punktu parkowego wzgórza, gdzie znajdowały się dwa ogromnych rozmiarów zbiorniki działające na zasadzie naczyń połączonych. Każdy z nich mógł pomieścić 2,5 miliona litrów. Starczało to na 2,5 do 3 godzin ciągłej pracy wszystkich dzieł wodnych. Olbrzymie zbiorniki były położone w najwyższym punkcie wzniesienia, toteż woda była grawitacyjnie wciskana do systemu fontann, kaskad, poidełek i wodotrysków. Fontanna położona na najniższym tarasie wyrzucała wodę najwyżej, bo na wysokość 33 metrów, a wysokość strumieni pozostałych położonych na różnych poziomach wynosiła 10, 12 czy 15 metrów. Co ciekawe, układ fontann i siła wyrzutu wody były tak zaprojektowane, że niezależnie od położenia i wysokości wyrzucanego strumienia, wszystkie jednocześnie zrównywały się z fontanną położoną najniżej. Musiało to robić ogromne wrażenie. Warto tu dodać, że w niektórych fontannach jako dekoracje znajdowały się śliczne rzeźby chłopców, a w zasadzie faunów z wizerunkami zwierząt domowych, którym z pyszczków wytryskiwała woda. Wśród kamiennych postaci spotkać można było między innymi: chłopca z żółwiem, chłopca z rybą, z gęsią oraz rakiem.  

Tarasy z tyłu pałacu to tzw. parter wodny, czyli basen wypełniony wodą, wraz z 5 fontannami, dwoma obudowanymi źródłami i grotą, w której stała rzeźba z karraryjskiego marmuru – przedstawiająca Perseusza. Nad grotą na zakończenie prac postawiono jedenastometrową kolumnę zwycięstwa z granitu, a na niej odlany z brązu pomnik bogini zwycięstwa Nike 3 metrowej wysokości. Całość sięgała 14 metrów. Warto też wspomnieć, że w marcu 2023 – w ramach prowadzonych przez Gminę Kamieniec Ząbkowicki prac rewaloryzacyjnych tarasów i infrastruktury przypałacowej Perseusz wrócił na dawne miejsce. Nowy posąg jest doskonałą repliką przypominającą czasy Marianny Orańskiej i rozmach jej rezydencji. 

W latach 70. XIX wieku fontanny i wodotryski uruchamiano jedynie latem i to wyłącznie w czwartki i niedziele. Podobnie postępowano w późniejszym okresie. Działo się tak, gdyż do uruchomienia samej tylko fontanny w stawie była potrzebna duża ilość energii elektrycznej. Od 1925 roku fontanna ta była czynna tylko przez 15 minut, w godz. 15.30 – 15.45. W latach 30. XX wieku zwiedzający park i pragnący oglądać działające fontanny musieli zapłacić za wstęp 30 fenigów. W dni, kiedy fontanny były wyłączone, 20 fenigów.

Odcinek 10

Marianna Orańska

Kamienieckie Państwo – tak nazywali niektórzy posiadłości Marianny Orańskiej na Dolnym Śląsku. W odcinku znajdują się informacje o tym, jak królewna niderlandzka powiększała swoje dobra na tym obszarze i czego tam dokonała. Śledząc listę kolejnych zakupów i inwestycji, można się przekonać, jak przemyślane to były działania. Warto tu zauważyć, że jej projekty wyprzedzały epokę, a ona sama była prawdziwą kapitalistką. Należy jednak podkreślić, iż jej wersja kapitalizmu miała ludzkie oblicze. Nie darmo mieszkańcy wsi i miasteczek Kamienieckiego Państwa nazywali ją Dobrą Panią.  

MARIANNA ORAŃSKA JAKO JEDNA Z PIERWSZYCH KOBIET INTERESU XIX WIECZNEJ EUROPY 

Kiedy Marianna Orańska otrzymała w spadku po matce dobra kamienieckie, była dwudziestokilkuletnią kobietą, zdradzaną i upokarzaną przez męża, duszącą się w sztywnych ramach arystokratycznych konwenansów, a jednocześnie szukającą ujścia dla swej niespożytej energii i pomysłów. 

Odziedziczone dobra obejmowały, m.in. 3000 hektarów lasów w leśnictwach Kamieniec, Błotnica, Mąkolno, Biała Góra, Chwalisław, Laskówka, Laski i Bardo. Niespełna rok później, Marianna powiększyła stan posiadania, kupując kolejne tereny – tzw. klucz stroński i majątek rycerski Strachocin w ówczesnym hrabstwie kłodzkim (obecnie jest to część dzisiejszego Stronia Śląskiego). Wydała na to ponad 135 tysięcy talarów. Dokupiony majątek obejmował 8736 hektarów samych lasów w dziesięciu leśnictwach oraz zespół obiektów wznoszących się w dawnym dworze koło drogi do Bolesławowa.  

Jakby tego było mało, w tym samym roku dokonała kolejnego zakupu, nabywając tzw. klucz śnieliński sąsiadujący z posiadanymi już dobrami i obejmujący siedem nadleśnictw, w których znajdowało się 4294 hektary lasów. Wkrótce królewna niderlandzka stała się jedną z największych właścicielek ziemskich na Dolnym Śląsku. Całość, łącznie z majątkiem kamienieckim liczyła 2 miasta, 35 wsi i ponad 16 tysięcy hektarów gruntów i była nazywana Kamienieckim Państwem. 

Oficjalne objęcie w posiadanie odziedziczonych i nabytych dóbr miało miejsce 1 grudnia 1838 roku. Stało się to w Gniewoszowie, gdzie Mariannę Orańską uroczyście powitali przedstawiciele 15 wsi, w tym duchowni i nauczyciele.  

Właścicielka Kamienieckiego Państwa nie była jednak osobą, która jedynie wydaje pieniądze na kolejne grunty czy nieruchomości. Przed dokonaniem zakupu dokonywała głębokiej analizy jego opłacalności i perspektyw pomnożenia majątku. Jedną z jej najmocniejszych stron były dobrze zaplanowane inwestycje. 

Pierwszym z dalekowzrocznych działań podjętych przez Mariannę była budowa na własny koszt drogi z Ząbkowic Śląskich do przełęczy Płoszczyna leżącej na wysokości 817 metrów n.p.m. w Górach Bialskich, na granicy prusko – austriackiej. Oczywiście droga musiała przebiegać przez Kamieniec, gdzie znajdowała się zdecydowanie największa inwestycja – jej własny pałac. Dalej wiodła na Złoty Stok, Przełęcz Jaworową w Górach Złotych, później Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, Bolesławów i Nową Morawę. Łączna długość trasy to ponad 55 kilometrów, koszt wybudowania 12 tysięcy marek, czas to blisko 15 lat, gdyż inwestycja zakończyła się na początku lat 60. XIX wieku.  

Droga okazała się niezwykle przydatna. Jej powstawanie, a potem ukończenie wywołało spore ożywienie we wsiach leżących w pobliżu traktu i pozwoliło przystąpić do zagospodarowania rozległych kompleksów leśnych, przede wszystkim w Górach Bialskich i Masywie Śnieżnika. Kontynuując inwestycję, tam również królewna nakazała wybudować drogi gospodarcze i dukty. Było to wielkie przedsięwzięcie, które miało w przyszłości przynieść duże zyski. Chodziło o połączenie należących do Marianny terenów leśnych i umożliwienie transportu pozyskiwanego tam drewna oraz ułatwienie obsługi leżących tam tartaków.   

By realizować śmiałe przedsięwzięcia, Marianna potrzebowała ludzi. Chętnych nie brakowało, bo każdy, kto chciał osiedlić się w jej włościach dostawał za darmo działkę siedliskową i budulec na wzniesienie domu.  

Droga i posunięcia przyciągające osadników miały pozytywny wpływ na rozwój gospodarki wydobywczej, leśnej i handlu, a w nieco późniejszym okresie, na rozwój turystyki w regionie. Mieszkańcy Lądka Zdroju wdzięczni pani tych ziem wystawili przed kościołem ewangelickim 7 metrowy obelisk z napisem „Budowniczej szosy, królewnie Mariannie Niderlandzkiej”. Kościół ewangelicki spłonął w 1999 roku, lecz obelisk stoi tam do dzisiaj.  

Pomysły przedsiębiorczej królewny nie skończyły się na przeprowadzeniu drogi i przyciąganiu osadników. W 1843 roku koło Stójkowa Marianna kazała wznieść piec hutniczy, fryszarkę i szlifiernię przerabiające rudę z Siennej i Janowej Góry. Działały one do 1864 roku, kiedy to powstała huta szkła w Stroniu Śląskim, zwana później Oranienhutte.  

Z kolei w Krzyżniku leżącym na południe od Stronia Śląskiego na wysokości 710 metrów n.p.m., na potrzeby budowy kamienieckiego pałacu królewna uruchomiła kamieniołomy nazwane na jej cześć Mariannenbruch. Wydobywano tam marmur o rożnych odcieniach, zwany białą, różową lub zieloną Marianną.  

Na terenach leśnych założyła 3 nadleśnictwa i kazała wznieść 26 leśniczówek. W Lądku Zdroju w 1838 roku źródłu wody mineralnej nadano imię Marianna. Co prawda po drugiej wojnie światowej zmieniono nazwę na Dąbrówka, ale niedawno przywrócono nazwę Źródło Marianny.  

Dziełem królewny niderlandzkiej była droga do Hali pod Śnieżnikiem, a na samym Śnieżniku schronisko „Szwajcarka”, które obsługuje turystów do dzisiaj, tyle, że pod zmienioną nazwą PTTK „Na Śnieżniku”.  

Dzięki Mariannie rozwinęła się pięknie położona miejscowość Międzygórze, w której odnajdziemy m.in. krystalicznie czystą wodę z Wodospadu Wilczki. Właścicielka rozległych dóbr czuła się odpowiedzialna za swych poddanych. W samym Kamieńcu Ząbkowickim finansowała remonty domów, a te, które się nie nadawały do dalszego użytkowania, kazała wyburzać i wybudować nowe na jej koszt.  

Dobra Pani, bo tak ją nazywano, choć miała smykałkę do biznesu, nie zaniedbywała potrzeb duchowych swoich poddanych. Ludności wyznania ewangelickiego pozwoliła korzystać z nabożeństw odprawianych w pałacowej kaplicy. Ta jednak, wraz ze wzrostem liczby ludności okazała się zbyt mała, by wszystkich pomieścić, dlatego w połowie lat 50. XIX wieku wpłaciła 25 tysięcy talarów do banku na korzystny procent. Po niespełna trzydziestu latach kwota była wystarczająca, by w ekspresowym tempie wybudować kościół. Wzniesiono go na skraju parku u stóp pałacowego wzgórza i w 1885 roku oddano wiernym w użytkowanie.  

To tylko jeden z wielu przykładów gospodarności, umiejętności pomnażania majątku i dbałości o dobro mieszkańców posiadłości królewny niderlandzkiej. Po śmierci Marianny Orańskiej wszystkie posiadane przez nią dobra zostały podzielone między jej potomków – Hohenzollernów. Byli ich właścicielami do końca drugiej wojny światowej. W 1945 roku wszystkie śląsko – kłodzkie dobra niegdyś należące do Dobrej Pani przejęło państwo polskie.  

Odcinek 11

Szlak Marianny Orańskiej​

Gdziekolwiek dzisiaj nie postawić stopy na obszarze dawnych dóbr Marianny Orańskiej, tam można napotkać ślady działalności gospodarczej i społecznej tej niezwykłej kobiety.  

W 11. odcinku udajemy się na wędrówkę Szlakiem Marianny Orańskiej. Trasa jest długa i gęsta od informacji o większych lub mniejszych inwestycjach niderlandzkiej królewny. W samym Kamieńcu Ząbkowickim, prócz wielokrotnie wspomnianego pałacu, znajdowały się obiekty ufundowane przez nią lub jej syna, a służące społeczeństwu.  Na pewno warto jeszcze zajrzeć do wielu innych miejscowości, na przykład do Złotego Stoku, Lądka Zdroju, Międzygórza, Stronia Śląskiego lub pod Śnieżnik. Wszędzie tam znajdziemy obiekty powstałe dzięki pomysłom Dobrej Pani. 

SZLAK MARIANNY ORAŃSKIEJ. MARIANNA ORAŃSKA I JEJ DZIEDZICTWO NA DOLNYM ŚLĄSKU. WYBRANE PRZYKŁADY 

Szlak Marianny Orańskiej na Dolnym Śląsku to trasa związana z materialnymi i niematerialnymi dokonaniami niderlandzkiej królewny i jej spadkobierców. Trakt o łącznej długości 141 kilometrów wiedzie drogami powiatowymi, wojewódzkimi i krajowymi. Zaczyna się i kończy tam, gdzie wszystko miało początek, czyli od Pałacu Marianny w Kamieńcu Ząbkowickim.  

Kiedy 15 października 1888 roku obchodzono 50. rocznicę rozpoczęcia budowy pałacu, według zapisków Martiusa, jej syn Albrecht powiedział następujące słowa o matce i jej mistrzu budowlanym:  

Oto jedyne w swoim rodzaju ukończone dzieło. Jest ono klejnotem i ozdobą tego pięknego regionu. Dla oglądających, świadectwo twórczości artysty, dla nas, mieszkańców pałacu, pomnik matczynej miłości”. 

Pałac powstawał wiele lat, a towarzyszyło mu mnóstwo innych inwestycji w regionie. Dobra kamienieckie się rozrastały, a Marianna Orańska dołączyła do grona największych posiadaczy ziemskich na Śląsku. Większość nieruchomości wydzierżawiła, natomiast tereny leśne wykorzystywała do planowej i rozważnej działalności gospodarczej. Z lasu pozyskiwano drewno, wytwarzano węgiel drzewny, a z popiołu produkowano powszechnie wówczas używany potaż. Wszystko to jednak nie miało cech gospodarki rabunkowej, bowiem nad prawidłową gospodarką czuwali leśnicy.  

Inwestycyjna i społeczna działalność hrabiny oraz jej potomków zapisała się w historii tych terenów jako okres ożywionego rozwoju gospodarczego. Dzięki staraniom Marianny Orańskiej powstała cała sieć górskich dróg, łącząca ze światem nawet takie miejscowości, które nigdy dotąd tego nie doświadczyły. Na terenach nizinnych kazała zakładać stawy rybne z hodowlą pstrąga. Około połowy XIX wieku nastąpił intensywny rozwój turystyki na Ziemi Kłodzkiej, również wspomagany przez królewnę. W 1854 roku Marianna stała się inwestorką dużego przedsiębiorstwa wapienniczego w Złotym Stoku. W 1864 roku przyczyniła się finansowo do powstania huty szkła kryształowego w Stroniu Śląskim, nazwanej Oranienhütte. Huta ta istniała do 2006 roku pod nazwą Huta Szkła Kryształowego Violetta.  

Każda inwestycja Marianny Orańskiej to miejsca pracy dla setek, a nawet tysięcy ludzi, to wzrost dobrobytu ludności, rozwój handlu i rzemiosła oraz większe poczucie bezpieczeństwa dla mieszkańców Kamienieckiego Państwa.  Zapewne dlatego w pamięci poddanych pozostała jako Dobra Pani. Jej imię zostało utrwalone w wielu nazwach miejscowych w okolicach Masywu Śnieżnika, takich jak: Mariańskie Skały, Droga Marianny, Marianówka, Źródło Marianny, czy marmury biała, zielona i różowa Marianna.  

Dziedzictwo materialne po królewnie Mariannie Orańskiej w różnym stopniu przetrwało na tych ziemiach do dzisiaj. Oto kilka przykładów miejscowości, gdzie spuścizna i pamięć o Mariannie jest wciąż żywa. 

Naturalny początek wędrówki to Kamieniec Ząbkowicki i najbardziej imponujące dzieło Marianny – kompleks pałacowo parkowy. Po zwiedzeniu kamienieckiej rezydencji warto zajrzeć do innych inwestycji niderlandzkiej królewny i jej syna, Albrechta.  Są to, między innymi, kościół ewangelicki, cmentarz i dom gminy ewangelickiej, ochronka dla osieroconych dzieci i dom opieki dla dzieci, szkoły: ewangelicka i katolicka oraz młyn. Zwróćmy uwagę na to, że są to obiekty służące społeczeństwu i nieprzynoszące  

Złoty Stok 

Miejscem działalności gospodarczej i dobroczynnej, zarówno Marianny Orańskiej jak i jej spadkobierców był Złoty Stok. Królewna niderlandzka stała się właścicielką tutejszych wapienników w około 1860 roku. Zostały one włączone do majątku Bila Voda, własności Marianny od 1853 r. Kupiła je prawdopodobnie po to, by zapewnić ciągłe dostawy wapna budowlanego do wznoszonego pałacu kamienieckiego. Ponieważ produkowano go wystarczająco dużo, nadwyżki sprzedawano na zewnątrz. Wapienniki istniały już od pocz. XIX w. i były przedmiotem zakupów i dzierżaw. Podobnie było w czasach królewny, która zaraz po zakupie je wydzierżawiła. 

Sierociniec Fundacji Marianny przy ul. św. Jadwigi 1.   

Fundacja powstała w 1890 r. w związku z obchodzoną wówczas 350. rocznicą powstania parafii ewangelickiej w Złotym Stoku. Nazwa nawiązuje do wcześniejszej, dobroczynnej działalności Marianny Orańskiej, która już w tym czasie nie żyła. Głównymi darczyńcami fundacji były jej dzieci: spadkobierca dóbr kamieniecko – kłodzkich, książę Albrecht wraz żoną Marią oraz księżniczka Aleksandryna wraz z mężem, właścicielka majątku Bila Voda (wówczas Weisswasser). Celem fundacji było zapewnienie opieki małym osieroconym dzieciom. Fundacja zatrudniła dwie diakonisy z Wrocławia. Jedna zajmowała się prowadzeniem zerówki dla małych dzieci, a druga pracą pielęgniarską dla chorych w Złotym Stoku. Budynek fundacji służył także jako żłobek i dom małego dziecka. Poza tym odprawiano w nim nabożeństwa dla miejscowej młodzieży.  

Dawna Pastorówka przy ul.  św. Jadwigi 5.    

Marianna często gościła w Złotym Stoku i okolicach. Dobrze znała tamtejszego protestanckiego pastora, którego działalność często wspierała finansowo. W 1850 r. miejscowa gmina ewangelicka postanowiła wznieść pastorówkę, czyli budynek, w którym znajdowałoby się mieszkanie dla pastora oraz miejsce spotkań gminy. Kiedy zwrócono się o wsparcie finansowe do Marianny Orańskiej, ta przekazała na ten cel 3000 marek. Budynek w stylu neogotyckim zaprojektował budowniczy pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim – Ferdynand Martius. Pastorówkę ukończono w 1853 r.   

LĄDEK ZDRÓJ 

Obiekty związane z Marianną Orańską i jej spadkobiercami w Lądku Zdroju:  

Kościół ewangelicki Zbawiciela przy ul. Zdrojowej 21.   

Kościół ewangelicki Zbawiciela został wzniesiony w 1846 r. przy finansowym wsparciu królewny Marianny Orańskiej. Przebudowano go w 1908 r. dzięki pomocy finansowej syna Marianny, Albrechta. Remontowany w 1919 r., opuszczony po 1945 r., spłonął w 1999 r. i dzisiaj pozostaje w ruinie. W najbliższym czasie planuje się odbudowę kościoła.   

Pomnik – Obelisk przy ul. Zdrojowej (obok kościoła ewangelickiego)  
Neogotycki obelisk ustawiony w 1866 r. upamiętnia inwestorkę drogi z Ząbkowic Śląskich przez Góry Złote do Lądka-Zdroju i dalej do Nowej Morawy. Pierwotny napis w języku niemieckim głosił: Budowniczej tej szosy, królewnie Mariannie Niderlandzkiej – wdzięczni mieszkańcy Lądka i okolic.  Po 1945 r. napis został całkowicie zniszczony, obecnie wykonano nową tablicę. 

Źródło Marianna (Dąbrówka) przy ul. Lipowej 

Nazwę Źródło Marianny (Mariannenbrunn), pochodzącą od imienia królewny, nadano podczas uroczystości jaka odbyła się tutaj 23 kwietnia 1838 r. z udziałem królewny i jej męża Albrechta. Nazwę zmieniono po 1945 r. na Źródło Dąbrówka, obecnie wrócono do pierwotnej. 

Pawilon Zdrojowy Albrechtshalle przy ul. Lipowej 6 A.   

Pawilon zdrojowy Albrechtshalle wzniesiony został w 1842 r., jako okazała konstrukcja drewniano-murowana i nazwany imieniem Albrechta Pruskiego, męża królewny Marianny. Poświęcony w dniu 8 sierpnia tego roku w obecności Albrechta, był halą spacerową połączoną ze źródłem. Przebudowany w latach 1905 i 1936. Dzisiaj Kawiarnia Wiedeńska.    

STRONIE ŚLĄSKIE  

W 1838 r. teren ten razem z okolicznymi miejscowościami został zakupiony przez Mariannę Orańską, a Stronie Śląskie stało się centrum jej dóbr, które obejmowały całe Góry Bialskie i dużą część Masywu Śnieżnika. Razem było to ok. 52  tysięcy morgów (1 morga to 0,56 ha), czyli ponad 29  tysięcy ha. Królewna przebudowała wówczas dwór, tworząc okazałą rezydencję otoczoną parkiem. W Stroniu Śląskim mieściła się również administracja dużych kompleksów leśnych, obejmujących osiem leśnictw. Jedną z inwestycji wówczas tu powstałych była huta szkła kryształowego, nazwana Oranienhütte na cześć Marianny, bowiem królewna miała w niej swoje udziały.  W 1870 r. Marianna sfinansowała budowę drogi na Śnieżnik i na Przełęcz Puchaczówkę. Uruchomiła również działające do dzisiaj na Górze Krzyżnik kamieniołomy marmurów i ich szlifiernię.  

Obiekty związane z Marianną Orańską i jej spadkobiercami w Stroniu Morskim: 

Dwór Marianny Orańskiej, ul. Kościuszki 55.  
Dawny dwór istniejący w skromnej formie już w 1787 r., kupiony i przebudowany przez Mariannę w 1838 r., ponownie przebudowany w końcu XIX w. i w 1910 r. był letnią rezydencją Marianny i jej męża Albrechta, jak również siedzibą zarządu tutejszych dóbr. Dzisiaj mieści się w nim siedziba Urzędu Miejskiego w Stroniu Śląskim. Wnętrza zostały przebudowane najpierw pod koniec XIX w., potem po 1945 r. Oryginalną częścią budynku z czasów Marianny jest tylko sień wejściowa. 

Dawny budynek administracyjny Huty Strachocińskiej, Strachocin 42.   

Budynek administracyjny kompleksu huty strachocińskiej został postawiony w 1841 r. przez królewnę Mariannę Orańską. W skład kompleksu wchodziły obiekty przemysłowe: budynek z wielkim piecem hutniczym, fryszerka, kuźnia, system kanałów z wodą napędzających maszyny i urządzenia, place składowe oraz budynek administracyjny. Huta przerabiała rudę żelaza wydobywaną w kopalniach w Kletnie i Janowej Górze Rocznie wielki piec dostarczał 3939 cetnarów surówki (czyli blisko 200 ton), a fryszerka 1846 cetnarów i 109 funtów sztab i szyn kolejowych. Huta działała około 20 lat, bowiem przedsięwzięcie okazało się mało opłacalne z uwagi na niski procent zawartości żelaza w miejscowej rudzie.  

Huta szkła kryształowego Oranienhütte (później Violetta) przy ul. Hutniczej.  

W 1862 r. Marianna sprzedała działkę w Stroniu Śląskim Franciszkowi Losky’emu, szlifierzowi i przedsiębiorcy pochodzącemu spod Szczytnej, z przeznaczeniem pod budowę huty szkła kryształowego. W latach 1862 – 1864 Losky wybudował hutę, jak również obiekty pomocnicze – szlifiernię, budynki gospodarcze i mieszkania dla pracowników. Rozpoczęcie działalności huty nastąpiło 23 lutego 1864 r. Zakład zużywał rocznie ponad 4500 m3 drzewa świerkowego dostarczanego przez Mariannę z należących do niej lasów i był udziałem Marianny w tym przedsięwzięciu. Huta prosperowała bardzo dobrze, ciągle była modernizowana i rozbudowywana. Istniała do 1945 r. Po wojnie działała do 2016 r. jako Huta Szkła Kryszałowego Violetta. 

Kamieniołom Biała Marianna, ul. Stronie Śląskie – wieś 26A.  

Kamieniołom marmuru uruchomiono około 1840 r. na górze Krzyżnik (710 metrów n.p.m.) na południe od Stronia Śląskiego. Góra wyróżnia się bogatymi złożami metamorficznych skał, głównie wapiennych i dolomitowych skał serii strońskiej, które były tu wydobywane od kilku wieków. Złoża zlokalizowane na Krzyżniku określane są jako drobno- i średnioziarniste marmury kalcytowe o bardzo wysokiej jakości. Marmur wydobywany na Krzyżniku na cześć królewny nazwano Białą Marianną. W celu uruchomienia kamieniołomu Marianna sprowadziła z okolic Salzburga mistrza łomiarskiego Kargera. Marmur w pierwszym rzędzie był wydobywany na potrzeby budowy pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim. Nowe, większe kamieniołomy uruchomiono około 1920 r. w części podszczytowej, gdzie marmur posiadał inne zabarwienie w kolorze szaro-zielonkawym i różowym. Wydobywane tutaj marmury nazywano Zielona Marianna i Różowa Marianna.   

We wsi u podnóża góry istniały niegdyś zakłady przeróbcze i szlifiernia Po wojnie pod nazwą Strońskie Zakłady Kamienia Budowlanego przerabiały marmur i inne kruszce. Dzięki wysokiej jakości używano go do dekorowania wielu reprezentacyjnych budynków w Polsce. Między innymi wykorzystywano go w Pałacu Kultury i Nauki, Sejmie, Filharmonii Narodowej, Teatrze Wielkim i na Dworcu Centralnym w Warszawie.  

MIĘDZYGÓRZE  

Marianna Orańska nabyła tę wieś w 1840 r. i od razu zaczęła ją przekształcać w popularny ośrodek turystyki oraz stację klimatyczną z charakterystyczną drewnianą zabudową w stylu szwajcarskim. Nakazała również założenie stawów rybnych, w których hodowano pstrągi. Po 1870 r. rozpoczął się okres przekształcania Międzygórza w miejscowość uzdrowiskową ze specjalnością leczenia chorób płuc. Była to inicjatywa mieszkającego tu na stałe doktora medycyny Henryka Jänischa pochodzącego z Jawora. Powstało wówczas wielkie sanatorium dr.  Jänischa, dzisiejszy Gigant. Charakterystyczna zabudowa Międzygórza to domy drewniane w stylu tyrolskim, z pięknymi rzeźbieniami krużgankami, balkonikami i balustradami.  

Marianna Orańska w Międzygórzu 

Marianna Orańska przybyła do Międzygórza 17 lipca 1839 r. wkrótce po nabyciu miejscowości i okolic. Natychmiast zauważyła niezwykłe walory krajobrazowe tego miejsca. Szczególnie ją urzekł malowniczy wodospad rzeki Wilczki wraz z niezwykłym kanionem. We wsi mieszkało 436 stałych mieszkańców, było 69 domów, istniało wolne sędziostwo (gospodarstwo dziedzicznego sołtysa) z przynależną gorzelnią, kuźnią i karczmą. Wydobywano tutaj rudę żelaza, ale działała też szkoła, 3 młyny wodne, olejarnia, i tartak. Prócz tego odnotowano tutaj 33 tkaczy, był młynarz, szewc, garncarz i gorzelnik. Miejscowość otaczały piękne, bogate w drewno lasy.  

Królewna rozpoczęła swą działalność na tym terenie od budowy utwardzonych dróg, w tym drogi na Śnieżnik. Od rodziny zmarłego sędziego Franciszka Gauglitza zakupiła wolne sędziostwo z przynależnymi budynkami. Sprowadziła i osadziła nowego wolnego sędziego (sołtysa) – Józefa Weissa, któremu zleciła modernizację trzech istniejących budynków w obrębie sędziostwa. Wkrótce Weiss przebudował jeden z budynków na pierwszy zajazd turystyczny – gospodę, nazwaną Pod Dobrym Humorem. Niedługo potem wzniesiono dom ogrodnika i stawy z pstrągami. Marianna nakazała także zagospodarowanie otoczenia wodospadu Wilczki. Wykonano wówczas tarasy widokowe połączone ze sobą ścieżkami i schodami. W 1857 r. zleciła postawienie powyżej gospody niewielkiego, drewnianego dworku w stylu tyrolskim z przeznaczeniem na własną willę. Poniżej dworku urządzono piękny ogród z egzotycznymi roślinami i fontanną. W 1872 r. dworek stał się własnością jej syna Albrechta, który spędził w nim wraz ze świeżo poślubioną żoną Marią część miodowego miesiąca. Działania inwestycyjne na polu turystyki sprawiły, ze Międzygórze stało się modne. Wzniesiono kolejne pensjonaty, doprowadzono nową drogę, a w 1875 r. zbudowano stację kolejową w Domaszkowie, co jeszcze bardziej przyczyniło się do popularności tego miejsca. Stało się wręcz normą odwiedzanie Międzygórza przez turystów wypoczywających w uzdrowiskach w Lądku i Długopolu. Niewątpliwie Międzygórze zawdzięcza Mariannie Orańskiej dzisiejszą pozycję ważnego ośrodka turystyki w Sudetach.       

Obiekty związane z Marianną Orańską i jej spadkobiercami w Międzygórzu: 

Budynek wolnego sędziostwa – Złoty Róg  

 Jest to jeden z najstarszych zachowanych budynków w Międzygórzu, który prawdopodobnie powstał jeszcze w momencie zakładania miejscowości, nazywany był też Starym Młynem. Wiadomo, że już w 1743 r. działał tutaj młyn wodny na rzece Wilczce, a także gorzelnia i karczma. Po zakupieniu części Międzygórza przez Mariannę, do wymienionych obiektów dołączył tartak. W 1908 r. budynek spłonął, a po odbudowie zlikwidowano tartak i przebudowano go na gospodę z miejscami noclegowymi i kioskiem z pamiątkami. Dzisiaj mieści restaurację Złoty Róg.  

Schronisko na Hali pod Śnieżnikiem 

Obecne schronisko PTTK Na Śnieżniku im. Zbigniewa Fastnachta to dawna Szwajcarka, istniejąca jeszcze na początku XIX w. jako ferma krów mlecznych i owiec. Od 1837 r. właścicielką jej była Marianna Orańska, która osadziła w Szwajcarce autentycznego Szwajcara Michaela Aegertera, który oprócz hodowli zajmował się też produkcją znakomitego likieru, a także sera i mleka. W 1871 r. z polecenia właścicielki, obok farmy wzniesiono budynek obecnego schroniska, które działało jako gospoda turystyczna. Na jego otwarcie przybyła z Międzygórza sama Marianna wniesiona w lektyce. Gospoda miała 11 pokoi, ok. 50 miejsc noclegowych i dużą salę jadalną i szybko stała się bardzo popularnym miejscem dla turystów. Rok później zburzono starą farmę, a na jej miejscu wzniesiono budynki gospodarcze gospody. Po kilku latach uruchomiono tam stację meteorologiczną. Obiekt był później wielokrotnie przebudowywany. Po śmierci Marianny Szwajcarka trafiła w ręce spadkobierców. W 1930 r. jej właścicielem był wnuk Marianny – Fryderyk Henryk. Szwajcarka cieszyła się dużą popularnością wśród narciarzy. Organizowano tam kursy narciarskie oraz zjazdy saniami rogatymi do Międzygórza.   

Śnieżnik (1425 m n.p.m.)  

To najwyższy szczyt Ziemi Kłodzkiej i wybitny punkt widokowy. Od 1838 r. właścicielką szczytu i okolic została Marianna Orańska. W dniu 29 lipca 1840 r. razem ze swym ojcem, królem Niderlandów Wilhelmem I, który właśnie abdykował na rzecz syna, odbyła wycieczkę na szczyt Śnieżnika. Jej efektem było postawienie na szczycie góry pamiątkowego obelisku (niestety już nieistniejącego). Szczególne nasilenie ruchu turystycznego w tym rejonie nastąpiło w II poł. XIX w. W związku z tym w 1871 r. z inicjatywy Marianny zbudowano na Hali pod Śnieżnikiem, gospodę, która działa do dzisiaj! 

Za zgodą syna Marianny – księcia Albrechta Hohenzollerna, w latach 1895–1899 wzniesiono tutaj kamienną wieżę widokową w formie podwójnej baszty, nawiązującą architekturą do średniowiecznych budowli obronnych. Wieża miała 6 kondygnacji i wysokość 33,5 m, a nadano jej imię pierwszego cesarza Niemiec Wilhelma I. Do wieży dobudowano bufet, przekształcony później w małe schronisko. Projektantem wieży widokowej był architekt Felix Henry z Wrocławia, a budowniczym Emil Giesser z Kłodzka. Oddanie jej do użytku nastąpiło 9 lipca 1899 r., a uczestniczył w nim książę Albrecht, który wygłosił mowę na otwarcie obiektu.  W końcu XIX w. Śnieżnik zaczął się cieszyć popularnością wśród narciarzy. Zjeżdżano też z góry do Międzygórza na saniach rogatych, sprowadzonych z Karkonoszy.    

Mariańskie Skały 

Nazwa Mariańskie Skały została nadana w 1939 r. z inicjatywy wnuka Marianny – księcia Fryderyka Henryka Hohenzollerna. Mariańskie Skały są malowniczą grupą skalną znajdującą się na zboczu Żmijowca (1142 m n.p.m.). Roztacza się stamtąd piękny widok na Kotlinę Kłodzką i Góry Bystrzyckie.   

Willa Marianny przy ul. Wojska Polskiego 6 

W 1857 r. Marianna zleciła wybudowanie niewielkiego drewnianego pensjonatu w stylu tyrolskim, bowiem potrzebowała siedziby, w której mogłaby się zatrzymywać podczas pobytów w Międzygórzu. Drewniana willa z cechami architektury szwajcarskiej bywa również nazywana pałacykiem księcia Albrechta lub pałacykiem myśliwskim. Po wojnie istniał tutaj ośrodek kolonijny, a po 1990 r. jest to prywatny pensjonat „Sabat”.   

Wodospad Wilczki 

Po raz pierwszy terenem wokół wodospadu Wilczki zainteresowała się właśnie Marianna Orańska. Na polecenie właścicielki okolice wodospadu otoczono balustradami, a po obu stronach stworzono punkty widokowe. Za oglądanie wodospadu, który był największą atrakcją Międzygórza, pobierano opłaty. Dzisiaj jest tam rezerwat przyrody im. Stefana Żeromskiego, a opiekę nad nim sprawują Lasy Państwowe.   

Dawny Zajazd Pod Dobrym Humorem (dzisiaj DW „Leśnik”) przy ul. Wojska Polskiego 4   

Obiekt postawiony w 1740 r. pełnił funkcję stajni.. Na polecenie Marianny Orańskiej w 1849 r. został przebudowany i stał się pierwszym w Międzygórzu zajazdem dla turystów pod nazwą Pod Dobrym Humorem lub Pod Dobrą Datą. W latach 1869-1870 pensjonat zmienił rangę i odtąd funkcjonował pod nazwą Hotel Weiss. Obok założono łowisko pstrągów. 

Pomnik królewny Marianny Orańskiej przy ul. Sanatoryjnej  

Pomnik królewny Marianny Orańskiej to blok marmuru strońskiego z tablicą okolicznościową i wizerunkiem królewny. Postawiono go z okazji 200. rocznicy jej urodzin. Fundatorem pomnika jest Oddział PTTK w Międzygórzu.   

Warto wspomnieć, że Oddział PTTK w Międzygórzu propaguje postać królewny, proponując zdobywanie Regionalnej Odznaki Krajoznawczej Marianny Orańskiej.  

Królewna niderlandzka Marianna Orańska nie bez powodu była nazywana przez prosty lud mieszkający w jej włościach „Dobrą Panią”. Dzisiaj, my współcześni przemierzający Szlak Marianny Orańskiej, możemy na nowo odkrywać dziedzictwo pozostawione nam przez jedną z najniezwyklejszych kobiet XIX wiecznej Europy.

Odcinek 12

Nasza Marianna

Czy to, jacy jesteśmy, zawdzięczamy naszym przodkom? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Powiązania dynastyczne Marianny Orańskiej mogłyby uprawniać do odpowiedzi twierdzącej. Królewna obdarzona wyjątkowymi cechami charakteru pochodziła bowiem z najstarszych i najbardziej znamienitych europejskich rodów. Szukając przodków naszej bohaterki, zawędrujemy do Francji, Niderlandów, Prus i do Polski. Tak, tak! Do Polski właśnie! Jak to możliwe? Wyjaśnienie znajduje się w treści ostatniego odcinka.  

DYNASTIA. POWIĄZANIA RODOWE. NASZA MARIANNA.  

Pierwsza część tytułu wiążę się ze starym zamkiem Nassau w Hesji. Związek tutejszych feudałów z Niderlandami został zapoczątkowany dość wcześnie. W 1403 roku tutejszy hrabia Engelbert I poślubił Johannę van Polaness, dziedziczkę Holandii i osiadł z nią w Barbancji, wchodząc tym samym w skład szlachty niderlandzkiej. Potomek Engelberta I, hrabia Nassau Dillenburg z linii ottońskiej, Rene de Chalon, otrzymał w 1530 roku feudalną zwierzchność nad Orange, księstwem we Francji, oraz tytuł księcia orańskiego. Nie zostawił męskiego potomka, toteż zgodnie z ówczesnym zwyczajem z chwilą jego śmierci w 1544 roku, tytuł przeszedł na bratanka, Wilhelma von Nassau. Odtąd rodzina zaczęła się tytułować van Nassau – Oranien. Kilkaset lat później potomek tego rodu, ojciec Marianny Orańskiej, w 1815 roku został pierwszym królem Niderlandów jako Willem I.  

W taki to sposób poznaliśmy w skrócie przodków Marianny Orańskiej, a także genezę nazwy Oranien – Nassau. A co z resztą przodków i więzami pokrewieństwa? Kiedy się im dokładniej przyjrzymy, możemy zauważyć bardzo ciekawy dla nas wątek. Okazuje się bowiem, że genealogia zawiera osoby będące przodkami Marianny Orańskiej i jednocześnie potomkami Mieszka I lub ich powinowatymi.  

Wśród przodków Marianny znalazł się między innymi Władysław Jagiełło, którego wnuczka, Zofia Jagiellonka, poślubiła Fryderyka Hohenzollerna. Jednym z osiemnaściorga dzieci tej pary był Albrecht Hohenzollern, ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego, który najbardziej nam się kojarzy z obrazem Jana Matejki przedstawiającym scenę złożenia hołdu lennego Zygmuntowi Staremu, prywatnie siostrzeńcowi polskiego króla. Po sekularyzacji państwa zakonnego w 1525 roku Albrecht został pierwszym władcą Prus Książęcych. Jednym z następstw utworzenia tego księstwa było powstanie Królestwa Prus w 1701 roku. 

Matka Marianny, Wilhelmina Pruska, była w prostej linii potomkinią twórcy tego królestwa, Fryderyka I Hohenzollerna. W czasach, kiedy Marianna Orańska otrzymała w spadku po matce dobra kamienieckie, tereny te leżały w obrębie Prowincji Śląsk będącej jednostką administracyjną Prus. 

Wśród licznych, bardziej lub mniej odległych przodków Marianny znaleźli się też książęta ziębiccy, do których niegdyś należał Kamieniec Ząbkowicki – Bolko II Ziębicki, Mikołaj Mały Ziębicki, Bolko III Ziębicki. Wszyscy oni byli w prostej linii potomkami Mieszka I. Można zatem śmiało powiedzieć, że Marianna jest też „nasza”, a przybywając na dolnośląską ziemię w 1838 roku przybyła tak naprawdę na ziemię swoich przodków. 

Stopka do każdego z odcinków

Seria podcastów powstała w ramach projektu “Nowa jakość zwiedzania w romantycznym zespole pałacowo-parkowym w Kamieńcu Ząbkowickim”. 

Projekt jest finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach funduszy EOG i funduszy norweskich. 

Głównym celem tych funduszy jest zmniejszanie różnic ekonomicznych i społecznych w obrębie EOG oraz wzmacnianie stosunków dwustronnych pomiędzy państwami-darczyńcami a państwem-beneficjentem. W zamian za udzielaną pomoc finansową, państwa-darczyńcy korzystają z dostępu do rynku wewnętrznego UE mimo że nie są jej członkami.   

Skip to content